Okazało się, że ten pięknie zdobiony budynek, który widzę z
okna swojego pokoju to krematorium. Wczoraj odbył się tu pogrzeb a raczej
kremacja ciała jednego mężczyzny. Większą część uroczystości oglądałam ze
swojego okna i widziałam wszystko. Na początku kobiety przyozdabiają kwiatami i
innymi dekoracjami miejsce, gdzie będzie wystawione ciało. Następnie w pięknie
udekorowanej lodówce przywożone jest ciało. Ciało przechowywane jest w
przewoźnej lodówce czasem nawet kilkanaście dni. Odbywa się w tym czasie szereg
różnych rytuałów pomagających duchowi wyjść harmonijnie z ciała i przejść do
nowej rzeczywistości. Zaczynają gromadzić się ludzie: rodzina, przyjaciele,
znajomi, nieznajomi, mnisi. Część z nich ubrana jest na czarno ale nie wszyscy.
Prowadzący ceremonię wygłasza mowę a następnie mnisi po kolei podchodzą i
składają kwiaty lotosu oraz błogosławią ciało. Po mnichach przychodzi czas na
resztę gości. Wszyscy z kwiatem lotosu w ręce podchodzą i składają go na złoto
czarnej lodówce. Gdy czas pożegnań się kończy następuje otwarcie lodówki i
wyjęcie trumny z ciałem. W kolejnym kroku otwierana jest trumna. Do ciała
podchodzą mnisi oraz rodzina. Każdy otrzymuje buteleczkę olejku, którym polewa
ciało. Teraz ciało jest już w pełni przygotowane do kremacji. Kilku mężczyzn
wyciąga ciało i układa je na specjalnej półce, którą następnie wsuwa się do
pieca kremacyjnego. Zastanowiło mnie bardzo, że sam czas palenia już nie jest
dla innych tak istotny. Większość się śmieje, rozpoczyna się sprzątanie stołów,
krzeseł, zaczynają się rozmowy. Generalnie następuje szybka zmiana fokusu. Po
krótkiej chwili widzę wydobywający się z długiego komina całkiem miło pachnący
dym. Wow, to było mocne doświadczenie. Było ciało -nie ma ciała.
Miałam okazje przyjrzeć się z bliska ceremonii, która według
wierzeń buddystów, jest częścią życia. Uważają oni że nikt nigdy nie umiera a
jedynie zmienia stan istnienia, pozbywa się „opakowania”. Buddyści starają się
troszczyć o swoje ciała jednak w trochę inny sposób niż ludzie zachodu.
Troszczą się o jego zdrowie, o to aby dostarczać mu zbalansowane pożywienie i
aby ogólnie było w dobrej kondycji. Zdecydowanie większą część życia poświęcają
umysłowi i pracy nad jego czystością. To właśnie umysł - duch jest wieczny.
Ciało mamy wypożyczone tylko na chwilę, na kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt,
czasem kilkaset lat. Jest ono poniekąd formą zewnętrzną a buddyści całe życie
poświęcają na wejściu do wewnątrz, do centrum, do właściwego istnienia.
Temat śmierci w moim życiu zawsze był niejako pomijany,
trochę zamiatałam go pod dywan nie chcąc o nim rozmyślać. Zwyczajnie się bałam.
Teraz, mam taki stan, że nie potrzebuję zanadto o niej rozmyślać, jednak przez
to, że miejsce kremacji jest w odległości 20 metrów od mojego
pokoju temat stał się bliższy. Już nie tak straszny, raczej naturalny. Po raz
kolejny widzę, że im bardziej spycham na bok jakiś temat, tym bardziej się go
obawiam, tym bardziej „straszny” się staje. Niemalże urasta on do rangi tabu.
Zapytaj kogoś czy chciałby być skremowany czy pochowany a niemalże zawsze
otrzymasz odpowiedź: przestań, co to za pytanie, nie zadawaj mi takich pytań. O
to się nie pyta…
Niesamowite doświadczenie. Dym się unosił jeszcze dłuższą
chwilę po czym wszyscy wrócili do swoich zajęć. Ja stałam jeszcze chwilę w
swoim oknie i odniosłam wrażenie, że tak naprawdę to nic się nie zmieniło.
Jak wygląda twoja relacja ze śmiercią? Jak rozumiesz śmierć?
Jakie emocje odczuwasz gdy ten temat się pojawia?
Lodówka, w której przechowywane jest ciało przed kremacją |
Kaplica - krematorium |
Mnisi idący pobłogosławić ciało przed kremacją |
Rodzina, przyjaciele, znajomi i nieznajomi - wszyscy podchodzą pożegnać się z ciałem |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Napisz to, czym chcesz się podzielić: