To ciekawe, że zaraz po obudzeniu pomyślałam sobie, że trzeba
umyć schody. Miejsce, w którym mieszkamy my, wolontariusze składa się z parteru
oraz dwóch pięter. Zarówno parter jak i pierwsze piętro stanowią świątynie
medytacyjne ostatnie piętro jest do naszego użytku. Przed wejściem należy zdjąć
buty i śmigamy tu sobie na boso. Po medytacji i śniadaniu postanowiłam złapać
za mopa i umyć całe schody wraz z jedną z sal medytacyjnych. Tak mi przyszło,
taka potrzeba wewnętrzna J. Nalałam wody do miski wzięłam mopa i rozpoczęłam wielkie
mycie kilkudziesięciu schodów. Aż tu nagle, podczas mojego mycia, wszyscy jak
na komendę zaczęli wchodzić i schodzić po schodach, a tu się wrócą, a tu czegoś
zapomnieli. Wszystko by było ok. gdyby nie zostawiali na pięknie wymytych
kafelkach czarnych odcisków stóp. Śmiałam się, że odrabiam właśnie lekcję: nic
nie jest trwałe, pokory, wszystko przemija. Aż tu nagle jedna dziewczyna mówi
mi prawdę objawioną: „celem zmywania naczyń jest zmywanie naczyń”. Wow! co za
odkrycie. Robienie danej rzeczy dla samego faktu jej robienia. Czy to nie
piękne? Układając mozaikę w ogrodzie codziennie obserwuję mnichów którzy
zamiatają liście. Robi to każdy mnich codziennie. Skrupulatnie aczkolwiek
energicznie włada mopem by na konie wszystkie zmiecione liście zebrać do
specjalnego pojemnika. Gdy tak na nich patrzyłam myślałam sobie: pewnie
zamiatanie jest rodzajem medytacji i swoistego rodzaju codziennym oczyszczaniem
umysłu z nadmiaru myśli. Taki koncept wymyśliłam czy zasłyszałam – już nie
pamiętam. A tu się okazuje, że zamiata się po to aby zamiatać bo po prostu pospadały
liście z drzew. Niesamowite jakie koncepty możemy przypisywać danym
czynnościom. Myjesz, bo jest brudne. Prasujesz, bo jest pogniecione. To taka
ewolucja mojego myślenia J. Oczywiście zostawiam ten temat otwarty. Wczoraj na
drabinie rozmawiałam o procesie szukania i odkrywania prawdy, jak on wygląda. Że
najpierw trzeba zacząć od pierwszej klasy i stworzyć tak zwany pierwszy stopień
rozumienia rzeczywistości, aby po jakimś czasie go porzucić czy też wzmocnić. Ale
od czegoś trzeba zacząć, od pierwszego pytania, od pierwszej myśli. Umyłam
zatem całe schody bo były brudne, wymyłam mopa i miskę i wróciłam do mojej
mozaiki w ogrodzie. Budda już gotowy – teraz robię ciemnozielone tło :).
Przypomniał mi się cytat z filmu Jasminum:
- Po co skaczesz?
- Żeby skakać.
Sala medytacyjna na pierwszym piętrze - też ją umyłam :) |
Lustrzany Budda - wciąż w trakcie powstawania |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Napisz to, czym chcesz się podzielić: