Do oceanu jest wiele dróg. Ja dziś wybrałam kamieniste
zejście. Na początku, jak to zwykłam robić od lat, poprosiłam Ocean i wszystkie
zamieszkujące w nim istoty o pozwolenie. Zaprosili mnie. Na początku jest wiele
małych kamieni z ostro zakończonymi krawędziami, muszli i resztek rafy
koralowej. Trudno iść. Jednak, jak się dobrze przyjrzy w tej kamienistej
gęstwinie znajdują się także większe kamienie porośnięte czymś na kształt mchu.
Stawiając stopę na takim kamieniu po pierwsze czujesz się stabilnie a po drugie
jest naprawdę miękko. Kroczyłam tak metr po metrze wyciągając z siebie coraz
większe pokłady zaufania. Z każdym krokiem ubywało mniejszych kamieni a te
miękkie i płaskie były coraz większe. Tym samym droga stawała się coraz
łatwiejsza. Czasem można była przeskoczyć z kamienia na kamień jednak nie
zawsze. Dystans między nimi był zbyt duży na jeden skok, nawet dla mnie :). Trzeba było wejść do
wody. A w wodzie… wow równoległy wszechświat. Tylko na jednym metrze
kwadratowym zobaczyłam dziesiątki różnych rodzajów stworzeń, rybek, krabów,
jeżowców i innych. Jakże się zdziwiłam gdy muszle zaczęły się ruszać. Powoli
wysuwały się malutkie nóżki i główka i zasuwały szybciutko po kamieniu na
którym stałam. Skutecznie omijały moje stopy. Trzeba było uwagi i zaufania w
tym samym momencie. Gdy tylko przez chwilę zabrakło mi jednej z tych rzeczy od
razu stawałam na ostry kawałek muszli, kamienia czy sama nie wiem czego. Bolało
na tyle, że od razu przywracało mi świadomość.
Tak sobie pomyślałam, że nasze życie jest jak wejście do
oceanu. Na początku może się wydawać usłane przykrymi sytuacjami które
stwarzają ból. Jeżeli w tym momencie nie
mamy uważności możemy przeoczyć fakt że wśród tych ostrych kamieni są też
kamienie, które nam służą i pomagają pokonać dystans. Kamienie czyli nasi przodkowie, nasze anioły czy też pomocni nam ludzie. A może po prostu to ten aspekt nas o którym nawet nie wiemy, aspekt siły i wiedzy? Wszystko co musimy zrobić
to je zauważyć i skorzystać z ich pomocy. Doprowadzą nas one głębiej, dalej, do
oceanu, do siebie. Dalej miękkie kamienie są dużo bardziej widoczne i
solidniejsze, łatwo po nich spacerować. Z czasem jednak i te się kończą.
Pozostaje bezmiar oceanu. Dno powoli znika nam spod stóp, nie wyczuwamy już
żadnych kamieni, ani tych ostrych ani stabilnych, miękkich. Jest woda i
jesteśmy my. Jesteśmy w wodzie. Stajemy się wodą.
Wśród ostrych kamieni zawsze są te, które pomogą Ci przejść
ten dystans. Bądź czujny, bądź przytomny. Szukaj i korzystaj z pomocy. Dziękuj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Napisz to, czym chcesz się podzielić: