wtorek, 7 maja 2013

Pająki, karaluchy i łykanie jak kaczka

Trzeci dzień w dżungli. Już się troszkę oswoiłam z nietypową fauną i florą. To normalne, że przez wąską ścieżkę, którą idę, przebiegają większe i mniejsze jaszczurki. Idąc do toalety, a raczej organicznego wychodka, czeka tam na mnie pająk. Czasem jest sam, czasem mają spotkanie rodzinne na które zapraszają też swoich znajomych - karaluchy. Próżno mi czekać aż skończą swoje spotkanie, zatem przełączam się do niego. Najważniejsze to zanadto się nie ruszać. Już mi nie przeszkadzają, ja im chyba też. Wychodząc z wychodka należy uważać na spadające z drzewa owoce. Lubią trafiać w sam czubek głowy. Jednocześnie, gdyby tego było mało, przedzierając się przez gąszcz należy uważać aby nie dostać "z liścia" w twarz. Poza tym mrówki i przeróżnego rodzaju komary bardzo lubią moją skórę. Jedząc posiłek w przytulnej jadalni należy uważać na kaczki, które lubią sobie czasem coś skubnąć z twojego talerza. Gonimy je ale kaczki jak to kaczki nieustannie próbują :). Kaczki. To śmieszne że w środku dżungli przechadzają się powszechne kaczki. Przyglądam się im. Widząc ich zachowanie już nie mam wątpliwości skąd wzięło się powiedzenie "łykać wszystko jak kaczka". One naprawde łykają wszystko, bez przeżuwania, prosto w przełyk i żołądek. 
Żadnego trawienia, zastanawiania się. Biorą, łykają. Dziś nawet jedna postanowiła "zjeść" ogień... Sparzyła się lekko ale zanadto się nie przejęła. To zabawne, ale jeszcze niedawno rozmawiałam ze swoim aniołem o różnicy w byciu buntownikiem i podważaniu wszystkiego a łykaniu wszystkiego co ci podają jak kaczka, bez zastanowienia. Nawet Budda powiedział: kwestionuj wszystko, znajdź swoje własne zrozumienie. Co z tego że ktoś coś kiedyś powiedział, nawet jeśli było to tysiące lat temu. Zadaj sobie pytanie: czy aby na pewno? co to dla mnie znaczy? To tak jak z pewną przypowieścią. Był sobie klasztor wysoko w górach. Żył  tam  pewien  mistrz  ze  swoimi  uczniami.  O  zachodzie  słońca  zasiadał  z  nimi  pod  wielkim namiotem  na dziedzińcu do wieczornej medytacji. Pewnego dnia pojawił się w klasztorze piękny kot, który chodził za mistrzem krok  w  krok,  gdziekolwiek  ten  się  ruszył.  Okazało  się, że  za  każdym  razem, kiedy  mistrz  zasiadał  z  uczniami  do  medytacji,  kot szczególnie  się  uaktywnia. Chodzi między  uczniami,  celowo  rozpraszając  ich  uwagę,  złośliwie  wywraca miseczki  z  oliwą,  wyjada ryż  i  z premedytacją  przesuwa swoim  tłustym  ogonem  pod  nosami  medytujących,  powodując  ataki  kaszlu  i  kichania.  Zaczęło  to denerwować  mistrza  Dlatego  pewnego  dnia  zadecydował,  wskazując  na  dwóch
uczniów: - Ty i ty, złapcie kota i uwiążcie do palika od namiotu. Uczniowie  skoczyli  na  niczego  niespodziewającego  się  kota.  Złapali  go  i przywiązali do palika. Medytacja przebiegła świetnie bez żadnych zakłóceń. Następnego  wieczoru  dwaj  uczniowie  chcieli  znowu  złapać  kota,  ale  był  już na to przygotowany. Zrobił się ruch i harmider, pomagali inni uczniowie, w  końcu złapano zwierzaka i przywiązano. Od tego dnia przed  wieczorną  medytacją zawsze łapano kota i przywiązywano do palika od namiotu. Minęły lata. Kot zdechł. Pojawił się  inny  - bardzo spokojny, który nie płatał żadnych  figli.  Ale  zawsze  gdy  siadano  do  wieczornej medytacji,  łapano  go  i przywiązywano do palika od namiotu. Minęły kolejne lata. Mistrz opuścił swoje ciało. Pojawił się inny mistrz i stosował inne techniki medytacji. Jednak przed wieczorną medytacją zawsze łapano kota i przywiązywano do palika od namiotu. Minęły  dalsze  lata.  Uczniowie  podorastali,  odeszli  z  klasztoru  i  pisali  mądre księgi o medytacji. Na pierwszej stronie zawsze znajdował się akapit informujący, że gdy siadasz do wieczornej medytacji, trzeba przywiązać kota do palika od namiotu...


Ciekawe ile takich rytuałów czy mądrości przyjmujemy, ile łykamy jak kaczki bez zastanowienia,
bierzemy za pewnik bez własnych wniosków.


Pająki na ścianach wychodka

Karaluchy pod poduchy

Jeden z moich ulubionych motyli. Jest wielkości dłoni.

Czasami chcąc sobie skrócić drogę można napotkać znajome.. krowy i byki ;)

Kot - prawie jak puma ;)

Mój pokoik i moskitiera nad matarecem






.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz to, czym chcesz się podzielić: