W wolnym tłumaczeniu – samym
gadaniem ryżu nie ugotujesz. Przychodzi taki czas, że same rozmowy, czytanie
książek czy uczestniczenie w nawet najwspanialszych warsztatach i szkoleniach
najzwyczajniej nie wystarcza. Księgarnie przepełnione są bestsellerami z
których możemy dowiedzieć się jak stać się bogatym, jak przyciągnąć do siebie
wymarzonego partnera, jak znaleźć pracę którą pokochamy czy też jak rozwiązywać
konflikty. W samej tylko stolicy codziennie możemy wziąć udział we wspaniałym
szkoleniu czy warsztacie dzięki któremu dowiemy się jak zmienić coś, co nam
przeszkadza. Przywołuje pamięcią sytuację z przed kilku lat, gdy prowadziłam
tak zwane podwójne życie. Jedno miało miejsce podczas czytania rozwojowych
książek czy też uczestniczenia w przeróżnych szkoleniach i warsztatach a
drugie, jak zwykłam mawiać, było życiem „realnym”. To prawie doprowadzało mnie
do schizofrenii. Dziś, podczas sesji coachingowych, moi klienci pokazują mi, że nie tylko ja
miałam uczucie swoistego rodzaju rozdwojenia. Okazuje się, że zdecydowana
większość je ma. Postawiłam sobie pytanie: dlaczego tak jest? Dlaczego
wychodząc ze szkolenia jestem naładowana energią tak, że prawie góry przenoszę
a moje ciało świeci światłem tak niesamowitym, że zaraz się zdematerializuje, a
potem następnego dnia idąc do pracy rozbijam się na pierwszej ścianie. Dlaczego
tak jest? Każdy z czytających ten tekst z pewnością znajdzie swoje własne
odpowiedzi. Ja podzielę się swoim odkryciem.
Jesteśmy wspaniałymi, elokwentnymi, wszechwiedzącymi… teoretykami.
Potrafimy prawić godzinami, siedząc w wygodnych fotelach z filiżanką ciepłej
herbaty czy kieliszkiem czerwonego wina, kontemplując koncepty o których akurat
się dowiedzieliśmy. Mówimy jeden przez drugiego wymieniając z podekscytowaniem
swoje odkrycia w tym temacie. Moja przyjaciółka porównuje to do tak zwanych
„prób stolikowych”, które mają miejsce w teatrze podczas pierwszej fazy
przygotowań do spektaklu. Jest dobrze, że jeżeli czujemy taką potrzebę - rozmawiamy,
dobrze że to robimy, dobrze że dzielimy się swoimi odkryciami z innymi. To może
być kolejnym etapem tuż po pozyskaniu wiedzy z książki czy szkolenia. Często
potrzebujemy to po prostu z kimś przegadać i nie ma w tym nic niewłaściwego. Pytanie
tylko, jaki jest nasz kolejny krok, co robimy w następnej kolejności?
Przecież wiedza, którą pozyskujemy czemuś służy. Samo nauczenie się kilku
konceptów na nic nam się nie zda. Co zatem robić dalej. Przeczytaliśmy,
dowiedzieliśmy się, przedyskutowaliśmy i… ? Następnym krokiem jest DZIAŁANIE.
Jest wdrożenie wiedzy w nasze codzienne życie, tak, abyśmy nie żyli w dwóch
światach. Oczywiście jeżeli jest to naszym celem. Zastanawiał mnie ostatnio
termin „praca nad sobą”. Jest on dość powszechnie stosowany. Jeden z
nauczycieli określa to terminem Great Work ( z ang. Wspaniała Praca). Mówi on,
że dzięki niej możemy odkryć swój prawdziwy potencjał, możemy zobaczyć kim
naprawdę jesteśmy i do czego jesteśmy zdolni. Mówi on również, że jest to WORK
(z ang. praca) i że potrzebujemy się zaangażować i wdrażać w życie to, czego
się dowiadujemy. Inaczej będzie to kolejny koncept o naturze teoretycznej,
który sam z siebie na niewiele się zda. Z moich obserwacji wynika, że nie
robimy kolejnego kroku, nie przechodzimy do działania, ponieważ:
- nie do końca wierzymy że ma to przełożenie na życie,
- wierzymy że ma, ale nie wiemy jak to przełożyć,
- wcale nie chcemy tego wdrażać, bo jest nam jeszcze całkiem wygodnie z tym co mamy,
- odczuwamy niepokój przed wdrożeniem wiedzy w życie,
- nie chcemy zmiany naszego życia.
Pewnie jest tego jeszcze
więcej. To tylko kilka z możliwości. Każda z nich nie jest niewłaściwa i nie
musi oznaczać że z nami jest coś nie tak. Odpowiadając sobie na pytanie
dlaczego nie idę dalej, po prostu otrzymujesz odpowiedź z którą sam
zadecydujesz co zrobić. Odpowiedź może być twoim kierunkowskazem mówiącym Ci, gdzie tak
naprawdę jesteś. Na wszystko jest czas i nie chodzi o to abyśmy na siłę
przyspieszali lub wymuszali nasze zmiany. Naprawdę nic nie musisz robić, jeżeli
tego nie czujesz czy nie jesteś jeszcze przekonany. Jest ok. Czasem jednak bywa
tak, że przeszkoda w nie robieniu kolejnego kroku jest maleńka i sami nawet nie
wiemy że dojrzeliśmy już do tego. Jednak bez identyfikacji „przeszkody” nie
będziemy wiedzieć czy jesteśmy wciąż przykuci łańcuchami do skały czy już dawno
się rozkuliśmy i sami o tym nie wiemy.
TAK! Przez doświadczenia i działanie......podwinąwszy rękawy idę sobie porządnie posprzątać:)
OdpowiedzUsuńSylwia