O młodych mnichach chciałam już dawno napisać. Dziś nadszedł
ten dzień. Poniekąd zainspirowałam mnie do tego dzisiejsza poranna medytacja.
Od jakiegoś czasu zaczynamy o 4:00. Od śpiewania przechodzimy do stania,
chodzenia w końcu siedzenia. Trwa to około godziny. W świątyni siedzi się
według określonego porządku: starsi mnisi na przedzie następnie młodzi mnisi
oraz tak zwani cywile albo kandydaci na mnichów. Ja siedzę zazwyczaj w
pierwszym rzędzie tuż za młodymi mnichami. Dziś siedziałam sobie i weszłam w dość
głęboką medytację gdy po chwili usłyszałam coś w rodzaju kwilenia. Odgłos ten
narastał więc otworzyłam oczy powoli wracając do odczuwania bycia w świątyni
gdy nagle tuz przed moimi oczyma, w odległości może dwóch metrów dwóch młodych
może dziesięcioletnich mnichów zaczęło się ze sobą bić. Wow. Na początku nie
mogłam w to uwierzyć. Co tu się dzieje? Bójka i to całkiem poważna, pięści,
kopniaki w głowę no normalnie tajski box. Wszystko byłoby zrozumiałe, to nie
pierwsi walczący chłopcy ale żeby podczas medytacji? Zaskoczona byłam
nieprzeciętnie. Ze spokojem patrzyłam co się dzieje. Po chwili do walczących
mnichów podeszło dwóch starszych i stanowczo aczkolwiek ze spokojem, bez słów
po prostu ich rozdzieliło pokazując im aby usiedli z powrotem na swoje miejsce.
Musiałam mieć ciekawą mnie bo jeden ze starszych, rozdzielających mnichów
szeroko się do mnie uśmiechnął. Zaskoczyła i zainspirowała mnie reakcja
starszych mnichów, ich spokój, opanowanie, jakby chcieli powiedzieć wiem że
wasz umysł czasami może zejść ze swojej drogi ale do was należy opanowanie
wszystkich emocji i nie dopuszczenie aby one wami kierowały. To wyczytałam z
ich zachowania, z ich twarzy. Może słusznie może nie.
Młodzi mnisi. Uwielbiam ich. Uwielbiam patrzeć na to jak
radzą sobie w pogodzeniu natury dzieciaka z naturą mnicha. Są w tym tacy
naturalni. Jakiś czas temu byliśmy z wizytą w lesie, gdzie znajduje się mały
klasztor. Za jakiś miesiąc wszyscy wolontariusze mają się tam przenieść aby
pomóc w budowaniu wioski. Oglądaliśmy ten rozległy teren gdy nagle zza drzew
wyskoczyło dwóch młodych mnichów. Od razu ich zauważyłam. Byli tak bardzo
nieśmiali że nawet na mnie nie patrzyli. Na szczęście miałam aparat. Boso
biegali po lesie. Oddaliłam się od grupy i poszłam a właściwie pobiegłam za
nimi. Na początku nieśmiali ale z każdą chwilą nabierali przekonania. Już za
chwilę zaczęły się popisy. To było naprawdę rozkoszne. Po chwili nawet zaczęli
pozować do zdjęć J.
Lubię ich. Lubię patrzeć jak śpią podczas medytacji bo
codzienna pobudka o 3:30 to widocznie dla nich za dużo. Lubię patrzeć jak się
bawią w wolnym czasie. Wygłupy jak u cywilach dzieciaków. Dokładnie ta sama
natura.
Oczywiście mam kilku ulubieńców. Dlaczego są moimi
ulubieńcami? Bo czuję że są sobą, że nikogo nie naśladują. Jak medytują to
medytują, jak maja dość to zasypiają w siadzie skrzyżnym podczas medytacji
kładąc głowę na podłodze. Są sobą. Czuję to.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Napisz to, czym chcesz się podzielić: