W społeczności klasztornej zostanę jeszcze tydzień. Dzieje
się tak dużo, że nie nadążam zapisywać wszystkiego. Może nie muszę, może po
prostu mam tego doświadczać. Praktykujemy tu mindfulness co oznacza bycie w tu
i teraz nie wybieganie na przód, nie rozpamiętywanie dnia wczorajszego. Oj
jakże trudno jest utrzymać umysł w takim stanie przez cały dzień. Ma on
tendencję do eksplorowania przyszłości i zagrzebywaniu się w detalach
przeszłości. Nasze zadanie polega na trzymaniu go w pionie, w tu i teraz. Wyzwanie
nie lada. Moja mozaika postępuje choć nie jest jeszcze gotowa. Zostałam
poproszona o namalowanie jeszcze jednego obrazu Buddy i o dziwo namalowałam go
dość szybko. Tak sobie wczoraj pomyślałam, układając mozaikę z ciemnozielonych
kawałków potłuczonego szkła. Każdy element jest inny, do Ciebie należy decyzja
który wybierzesz, gdzie i w jakim położeniu go umieścisz, w pionie, poziomie, a
może na skos. To twoja decyzja. Czasami myślałam że fajnie by było zmienić
jakąś sytuację w moim życiu i na przykład wybrać inne zachowanie, inne
rozwiązanie, inną drogę. Otóż mozaika mi mówi że nie do końca tak się da. Nie
mogę zmienić położenia jednego kawałka i chcieć aby reszta wyglądała tak samo.
Zmieniając jeden muszę zmienić i pozostałe. Tak sobie pomyślałam że mamy tendencję
do rozpamiętywania i użalania się nad jakąś nasza decyzją. Gdyby nie ona nie
byłoby nas tutaj. Nie byłoby nas w tym miejscu. Bylibyśmy gdzie indziej. Może w
lepszych warunkach, może w gorszych, po prostu gdzie indziej.
Życie wolontariusza jest całkiem fajne. Poznaję mnóstwo
pięknych istot z całego świata, z Kanady, USA, Anglii, Niemiec, Kolumbii,
Holandii. Każdy inny, każdy ma inne spojrzenie na świat. To naprawdę jest
fascynujące. Uczy tolerancji i akceptacji innych konceptów. Nie muszę ich brać
ale tez nie mam nic przeciwko temu że inni myślą inaczej.
W klasztorze przybywa mnichów. Ostatnio prawie dwa razy w
tygodniu odbywa się ordynacja, podczas której nowicjusze stają się mnichami. To
piękna uroczystość. Uczestniczyłam w kilku. W przeddzień nowicjusze maja golone
głowy. To trudne zwłaszcza dla młodziutkich chłopców, 6, 7 letnich. Czasami
płaczą podczas tego rytuału. Ordynacji rozpoczyna się rankiem od procesji wokół
świątyni. Podczas trzykrotnego okrążenia świątyni jedna starsza kobieta
nawołuje po czym pozostałe zawodzą płaczliwie. Następnie nowicjusze rzucają w
gości kwiatami i pieniędzmi. Małe dzieci uwielbiają to. Czasami nawet dochodzi
do przepychanek J.
Następnie wszyscy udają się do świątyni gdzie już czeka starszyzna. Rozpoczyna
się rytuał wyświęcania mnicha oraz jego szat i specjalnego naczynia do którego
codziennie zbiera jedzenie od mieszkańców. Częścią rytuału jest również
podziękowanie rodzicom i przeproszenie ich za wszystkie przykrości, które
musieli znosić. Następnie odbywa się szereg różnorakich modlitw i śpiewów.
Mnich, który przewodzi całej ceremonii ma przed sobą specjalny wachlarz. Gdy
mówi do nowicjusza lub do zgromadzonych gości stawia go przed sobą. Pokazuje w
ten sposób, że to nie są jego słowa, tylko mądrość Buddy. Po zakończeniu
ceremonii w świątyni wszyscy udają się na zewnątrz aby wspólnie świętować przy
suto zastawionych stołach. Zapraszani są wszyscy.
Ostatnio usiedliśmy sobie rankiem z Patrickiem na ławeczce i
obserwowaliśmy co się dzieje. Po krótkiej chwili w naszych dłoniach wylądowała
porcja lodów. Takie oto mieliśmy śniadanie o 7:00 rano :). Wszyscy byli bardzo
radzi. Tajowie uwielbiają się dzielić i częstować Cię wszystkim. Trudno im
odmówić :).
Zdjęcia robione były jeszcze niestety starym aparatem..
Oddanie czci Buddzie |
Błogosławieństwo |
Rodzice ofiarują swoim synom szaty mnicha |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Napisz to, czym chcesz się podzielić: