czwartek, 2 maja 2013

Emocje stawiły się na zbiórkę


Zaczynam powoli rozumieć prawdę zawarta w zdaniu „Samemu możesz iść szybko, ale we dwoje zajdziesz dalej”. Nie spodziewałam się że będzie to aż takie wyzwanie dla mnie. Dla mnie, dla tej która odwagi ma za trzech, wyrusza samotnie w podróż na drugi koniec świata, skacze po skałach. Bycie z drugim człowiekiem okazało się nie lada wyzwaniem. Pamiętam jak obserwowałam z zaciekawieniem rozmowy te miłe i te niemiłe pomiędzy moimi przyjaciółmi żyjącymi w związkach małżeńskich czy partnerskich. Było to poniekąd dla mnie jak obserwowanie życia na innej planecie. Obserwowałam ze zdumieniem i podziwem jednak bez zrozumienia. Bo i skąd ono miało być. Jeżeli nie jesteś lub nigdy nie byłaś w danej sytuacji nie możesz powiedzieć – rozumiem. Bo najzwyczajniej nie rozumiesz. Roy, mój australijski anioł, czy też jak później zwykłam o nim pisać po prostu anioł. Pojawił się w moim życiu tak niespodziewanie…Jesteśmy tak różni a jednak tacy sami. To niesamowite.
Dziś przedostatni dzień naszej pierwszej wspólnej podróży. Spędziliśmy dziesięć dni na tajskiej wyspie Koh Chang, potem był Bangkok a następnie kolejna tropikalna tajska wyspa Koh Samui. Wszystkie możliwe emocje ochoczo przybyły aby zaprezentować się i pokazać cały wachlarz swoich umiejętności. Potrafią dużo. Chwila nieuwagi i roześmiana twarz staje się twarzą cierpiącą katusze by po chwili przejść do pozycji ofiary. To naprawdę niesamowity spektakl. Kolory, wibracje, oddech. Jak tu się w tym wszystkim odnaleźć, jak nie nadawać temu znaczenia. Jak być w czymś na sto procent i jednocześnie utrzymywać dystans lub pozycję obserwatora. Czy to się w ogóle da pogodzić? Pewnie tak. Szukam zatem wyjścia bo ten rollercoster jest już dość męczący. Piękne jest to, że mój anioł jest zbudowany z tej samej gliny co ja, zatem nic ale to nic się przed nim nie ukryje. Pamiętam jak w ubiegłym roku czytałam dużo o Nowej Erze, która ma nastać. Że ma być to Era, gdzie ludzie będą żyć w miłości, pokoju, pięknie oraz że wszystko będzie transparentne. Nikt nie będzie mógł niczego ukryć, wszystkie myśli i emocje będzie można po prostu zobaczyć w drugim człowieku jak do tej pory widzimy sukienkę czy spodnie. Piękny to będzie czas, myślałam wtedy. Obecnie doświadczam tego. Czuję się totalnie naga i transparentna, wszystko jest widoczne jak na dłoni. To piękne ale tez i trudne. Już nie można po prostu się schować, uśmiechnąć i powiedzieć że nic się nie stało. Wszystko widać.
Przywiązałam się do niego i jest mi z nim dobrze. Spędziliśmy ze sobą niemalże każdą minutę i był to bardzo intensywny czas. Czas śmiechu, radości, czystej miłości, namiętności, płaczu, zrozumienia, wzrostu, nieustannego wzrostu. W sumie wciąż jest. Nic się nie kończy. Teraz przez jakiś czas będziemy po prostu fizycznie troszkę dalej od siebie i skupimy się na swoich planach, potrzebach, obowiązkach. To tyle. I aż tyle. Od kilku dni przygotowujemy się do soboty. Jednego dnia ja jestem silna, drugiego pękam i on mnie wspiera. I tak na przemian. Wyciągamy się wzajemnie z dziur do których powpadaliśmy. Jest rozmowa, płacz, wzruszenie, radość i nadzieja. Chciałam nowych emocji to i mam je. Z jednego się cieszę naprawdę, że weszłam w „to wszystko” całą sobą, bez żadnych masek, udawania. Po prostu jestem jaka jestem, silna, mądra, dziecinna, roześmiana. Weszłam z zaufaniem i poddaniem się biegowi zdarzeń. To cudowne uczucie.





1 komentarz:

  1. Pięknie! Proszę ode mnie pozdrowić Koh Samui. Ucałować piasek i chłonąc bryzę mojego marzenia :)
    :) :) :)

    OdpowiedzUsuń

Napisz to, czym chcesz się podzielić: