Dzień pod znakiem zaufania do siebie, do ludzi, do świata.
Jeszcze zanim wstałam z łóżka wykreowałam sobie piękną, bezpieczną podróż z
samymi sprzyjającymi sytuacjami. Wymeldowałam się z hostelu a pani zamówiła dla
mnie taksówkę i wytłumaczyła kierowcy gdzie ma mnie zawieźć. Nawet mu mapę
wydrukowała, tak od siebie. Piękny gest. Wsiadłam do różowej, klimatyzowanej
taksówki z tapicerką obitą białą skórą. No iście królewskie doświadczenie.
Taksówkarz niestety nie mówił po angielsku, jednak próbował zagadnąć mnie po
tajsku patrząc się na mnie w tylnim lusterku. Ja się tylko uśmiechałam i
kiwałam głową. Wjechaliśmy na autostradę a on znowu coś do mnie po tajsku
zagaduje. Podjechaliśmy pod bramkę wjazdową na autostradę o on otwiera moją szybę
i pokazuje że mam zapłacić. Oho pomyślałam sobie, nieźle się zaczyna. Niby
tylko 25 bath ale jednak. Zaczęłam się denerwować. W momencie przypomniałam
sobie wszystkie „opinie” innych, jak to za granica będą chcieli Cię oszukać. To
niemożliwe - pomyślałam, mnie? Przecież
wszystko szło tak gładko. Podjeżdżamy pod drugą bramkę a tam już cena wzrasta –
45 bath. No to ładnie. Ciekawe ile wyniesie cały kurs. Mocno już poirytowana
słowami i mimiką dałam temu wyraz. On tak się na mnie patrzy w lusterku i nic nie
mówi tylko jedzie dalej. Jedziemy dalej. Po chwili.. jesteśmy na miejscu. Jak
zobaczyłam dworzec i stan licznika – głupio mi się zrobiło. Byliśmy dużo
szybciej niż gdybyśmy jechali przez miasto i przez to również licznik to
inaczej skalkulował. Wysiedliśmy, zapłaciłam połowę tego co myślałam że
zapłacę. Chłopak śmiał się, wziął mój plecak i zaniósł do poczekalni dworcowej.
Mrugnął okiem, palcami ręki pokazał znak OK., pomachał i pojechał. Stanęłam tak
na środku poczekalni i sobie myślę: czemu nie zaufasz w pełni. Przecież
wszystko miało być ok., prawda? Tak sobie to wykreowałaś. Everything will be fine, the whole universe is
watching you – powiedział mi wczoraj mój australijski anioł. Na dworcu
miałam trochę więcej czasu niż przewidywałam zatem porozglądałm się trochę i
zjadłam śniadanko w niezadaszonej ” restauracji” pod mostem. Hałas
niewiarygodny. Wybiła godzina odjazdu i pani podchodzi do mnie mówiąc mi do
którego autobusu powinnam się kierować. Młody tajski chłopak, schludnie ubrany
w piękny mundurek odbiera ode mnie bagaż i ładuje do luku bagażowego. Wchodzę
do środka i mało nie odleciałam. Czy ja jestem w business class na pokładzie
samolotu? Czysto i przestronnie.
Siedzenia w systemie 1+ 2 w jednym rzędzie, firanki pięknie zdobione złotą
nitką. Na każdym siedzeniu leży koc i poduszka. Fotele wyposażone są w monitory
telewizyjne, na których tajowie oglądają sobie ichniejszą TV oraz w gniazdko
elektryczne. Ale teraz najlepsze – fotele są… fotelami masażowymi z wysuwaną
częścią podtrzymującą nogi!! Więc jest jeszcze możliwość pomasowania się
podczas drogi :)
Pani stewardessa autobusowa jeszcze przed odjazdem rozdała każdemu ciepły
posiłek, wodę oraz zestaw ze smakołykami, głównie ciasteczka i muffinki. Nie
wiem jak się czuje pączek w maśle ale ja właśnie tak się czuję. Przyszła do
mnie myśl: tak, zasługujesz na to! Ciekawe, jak bardzo jestem przyzwyczajona do
życia, czy chociażby w tym przypadku podróżowania „niższą” klasą. Przecież to
wszystko jest dla nas. Czy to naprawdę coś tak bardzo niesamowitego, że ktoś
zatroszczył się o stworzenie dla Ciebie komfortowych warunków? Chyba nie.
Normalle J
tak, niech to od tej pory już będzie standard!
Dotarłam do klasztoru. Trafiałm na grupową medytację. Po
przywitaniu się z Christianem (organizator) postanowiłam rozejrzeć się trochę. Nagle
zaczęło tak wiać zrywając z drzew liście z dachów luźniej zamocowane dachówki i
spadł pierwszy deszcz… Ciekawie się zapowiada pomyślałam oglądając to widowisko
z niemałym zaciekawieniem.
Wind of
change and healing water is comming :)
Za kilka minut wszystko wróciło do stanu poprzedniego. Ja już nie.. :)
Za kilka minut wszystko wróciło do stanu poprzedniego. Ja już nie.. :)
A jak ty się czujesz, gdy jesteś obdarowywana/y? Czy jest to
dla Ciebie normalne, czy też odczuwasz dyskomfort?
Prowadzę duży projekt Asiu i mam tak samo. Kreuję go wspaniałym z cienie moich wątpliwości potrafią coś tam popsuć. Ufam sobie, kreuję. Ufam, kocham, akceptuję.
OdpowiedzUsuń