czwartek, 23 maja 2013

Bangkok po raz trzeci i nocne podróże w Tajlandii

Bangkok po raz pierwszy, po raz drugi i po raz trzeci. Już ostatni raz podczas tej podróży. Wczoraj opuściłam południową wyspę Koh Lanta i wsiadłam do miniwana, którym to przedostałam się do miasteczka Sura Thani aby złapać nocny autobus do Bangkoku. Na szybko zjadłam jeszcze vegetariańskie curry z... ryżem (dziwię się, że jeszcze nie mam skośnych oczu ;)) i zajęłam miejsce w klimatyzowanym autobusie - na górze, w pierwszym rzędzie. Było nas tylko dziesięcioro pasażerów, głównie backpackersów z całego świata. Zawsze się trochę denerwuję, gdy wiem że mam spędzić noc w jakimś pojeździe, gdzie nie będę mogła normalnie się wyspać. Do tej pory w Tajlandii odbyłam tylko jedna nocną podróż pociągiem.  Wraz z moim aniołem kupiliśmy bilety z Bangkoku na wyspę Koh Samuii. Spóźniliśmy się trochę bo zostało jedynie jedno wolne miejsce w wagonie sypialnym. Zaproponowano nam miejsce w innym wagonie, gdzie, jak nas zapewniono, siedzenia się odchylają i można się wyspać. Zdziwiła nas cena biletu, bo jak na taką odległość, była dość niska. Kupiliśmy bilety. Widząc pociąg stojący na peronie trzykrotnie upewnialiśmy się, czy to aby nasz. Tak, to był nasz pociąg. Kilkanaście wagonów, nasz ostatni. Idąc tak przyglądałam się warunkom panującym w przedziałach, cały czas mając nadzieję, że nasz będzie inny... Nie był. Wagon przypominający Kolej Mazowiecką z zamontowanymi na suficie wiatrakami, pootwierane okna, które służyły za klimatyzację. Siedzenia lekko odchylające się. Oj, nie ucieszyło mnie to. Perspektywa spędzenia nocy w takich warunkach powodowała we mnie lekki niepokój i zniechęcenie. Entuzjazm jednak nie opuszczał mojego anioła, który to z dziecięca wręcz radością przyglądał się "wyposażeniu" i zapewniał mnie, że będzie fajnie. No nie wiem - pomyślałam. Byliśmy jedynymi "białymi" w całym pociągu i wzbudzaliśmy zainteresowanie wszystkich współpasażerów. Pociąg ruszył a ja zaczęłam szukać wygodnej pozycji do spania. Przerobiłam chyba wszystkie możliwe assany nie znajdując żadnej, która by mi odpowiadała. Okazało się że byłam jedyną, która próbowała zasnąć. W bezpośrednim sąsiedztwie siedziała wraz z rodzicami tajska sześcioletnia dziewczynka, która cały czas mnie obserwowała i chichotała co chwila. Jakby tego było mało, wagon był oświetlony przez całą noc trzema silnymi neonówkami, z czego jedna znajdowała się centralnie nad nami. Gdy zmęczenie zdawało się wygrywać z panującymi warunkami i powieki się zamykały, skutecznie wybudzali mnie przechadzający się handlarze oferujący: ciepłe posiłki, mięso z grilla, słodycze, kawę itp. Do promocji swojego towaru używali głośnych nawoływań. Nie wierzę, po prostu nie wierzę co się dzieje. Musiałam mieć ciekawą minę, bo tajska dziewczynka śmiała się ze mnie coraz głośniej. Była może czwarta nad ranem, gdy wraz z aniołem padliśmy ze zmęczenia. Warto też dodać, że pociąg miał czterogodzinne opóźnienie, dzięki czemu spóźniliśmy się na prom na wyspę. Kolejna przygoda, zwłaszcza dla anioła przywykłego do buisness klasy :).
Wczoraj kolejna nocna podróż, tym razem autobusem. Po zajęciu wygodnego miejsca i przykryciu się kocykiem postanowiłam po prostu zasnąć. Gdy już byłam w tak zwanym stanie alfa dziwny szmer mnie z niego wybudził. Był to włączający się właśnie ogromnych rozmiarów telewizor, usytuowany centralnie przede mną. Kierowca postanowił zaprosić nas na seans filmowy -Men in Black 3. W sumie to był dobry usypiacz. Po skończonym filmie telewizor został wyłączony, światło zgaszone, a my wszyscy jak dzieci poszliśmy spać. Nie noszę zegarka, więc nie wiedziałam która była godzina gdy nagle zapaliło się światło i jeden z kierowców poinformował nas, że jesteśmy w Bangkoku i szybciutko trzeba wysiadać, bo on tu nie może stać. Tym razem autobus przybył dwie godziny za wcześnie. Kolejny etap - taksówka do hostelu. Wokół mnie zgromadziło się ośmiu taksówkarzy. Jeden z nich po zobaczeniu adresu hostelu, powiedział, ok zabiorę Cie tam. Pytam: za ile? On na to 1000 Bath. No to mnie skutecznie obudziło. Co? - zapytałam z charakterystycznym wyrazem twarzy. Dziękuję, poradzę sobie inaczej. On na to: ok, to ile? 400 Bath powiedziałam. Próbował jeszcze 600 i 500 ale się uparłam i pojechałam za 400. Możliwe, że mogłam utargować jeszcze więcej, ale zmęczenie robi swoje.
Jestem sobie ponownie w Bangkoku. Wszystko jest znajome, nie to co podczas pierwszej wizyty. Już nie ruszam się po omacku, mam większa pewność siebie.

Wszystko jest takie samo a jednak inne. Ja też...

Nasz wagon "sypialny"

Tajski chłopak sprzedający ciepłe posiłki

Kolejny handlarz


I jeszcze jeden - tym razem ze słodyczami

Tajska dziewczynka znalazła swoje miejsce do spania - na podłodze

Gdy już nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić - zatopiłam się w pisaniu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz to, czym chcesz się podzielić: