wtorek, 25 czerwca 2013

Cierpliwość


To słowo ostatnio z jakiegoś względu przykuło moją uwagę. Jest to wyraz dość powszechnie stosowany i większość z nas niewątpliwie spotkała się z nim. Do tej pory słowo cierpliwość kojarzyła mi się przede wszystkim z czekaniem a nawet swojego rodzaju cierpieniem z tego powodu. W końcu słowo „cierp” wchodzi w skład słowa cierpliwość.  Przez całe moje życie słowo cierpliwość miało nie do końca pozytywny wydźwięk. Nie lubiłam też, gdy mówiono mi: bądź cierpliwa. Z moim naturalnym buntem pytałam: dlaczego muszę być? Postanowiłam zatem bliżej przyjrzeć się temu jakże ciekawemu zagadnieniu.
Słownik wyrzucił mi kilka stwierdzeń bezpośrednio związanych ze słowem cierpliwość: uzbroić się w cierpliwość, znaleźć cierpliwość, być cierpliwym, cierpliwości, anielska cierpliwość, czekaj cierpliwie, irytacja, zniecierpliwienie, niecierpliwość. Znalazłam tż następujące wyjaśnienia: spokojne podejście do przykrych zdarzeń, szczególnie niemiłego cudzego postępowania, umiejętność zaakceptowania opóźnienia w otrzymaniu czegoś, umiejętność spokojnego czekania na rezultat, umiejętność znoszenia bólu.
Ciekawe, że w języku angielskim słowo cierpliwość (patient) oznacza również pacjenta i tłumaczone jest jako: ktoś, kto cierpi.
W wielu książkach o wydźwięku duchowym wielokrotnie pada to słowo. Cierpliwość. Ale czy aby na pewno w pełni znam znaczenie tego słowa? Postanowiłam się nieco zagłębić w temat i tak już jest, że jak się zagłębiasz to… znajdujesz.
Okazuje się, że cierpliwość nie ma nic wspólnego z czasem ani z czekaniem. Cierpliwość to stan bycia. Być cierpliwym to wiedzieć, że to o co prosimy, co chcemy zamanifestować w swoim życiu, otrzymamy. To nie czekanie ale absolutna pewność. Prosisz – Otrzymujesz. Będąc w stanie cierpliwości, mamy w umyśle czystą myśl, czyste pragnienie, bez jakichkolwiek osądów i uwarunkowań. Jakże często konstruujemy nasze pragnienia z tak zwanymi myślami towarzyszącymi, stawiając warunki. Dla przykładu mamy pragnienie, które wyrażamy następująco: tegoroczne wakacje spędzę na Bali. Jednak jakże często pojawiają się dodatkowe myśli: tak, ale za co ja wykupię te wakacje; czy mam na tyle pieniędzy; czy szef da mi urlop; czy będzie się miał kto podlewać kwiatki w moim mieszkaniu, gdy mnie nie będzie itd. To wszystko są nasze uwarunkowania, które skutecznie odbierają moc manifestacji naszego pragnienia. Często brakuje nam stanu całkowitej pewności i trzymaniu w naszym umyśle czystej myśli brzmiącej po prostu: tegoroczne wakacje spędzę na Bali. I kropka.
Zobaczyłam też, że i owszem, cierpliwość może mieć coś wspólnego z czasem bo „musimy” poczekać aż nasze pragnienie zostanie zrealizowane. Jednak tak naprawdę nie od cierpliwości to zależy a od naszej gotowości. Wiem, że to o co proszę otrzymam. Po prostu to wiedz.
Co mówią o cierpliwości inne źródła?
„Cierpliwość wskazuje na naszą ufność do Boga i jego wszechmocy i miłości. W Biblii cierpliwość jest docieraniem do celu, wytrzymując przeciwności, oczekując na wypełnienie się obietnicy.” Biblia Tysiąclecia
„Cierpliwość to stan w którym myśl jest bez ograniczeń, bez uwarunkowań i nie osadzona w czasie.”  Ramtha
„Musisz się teraz nauczyć, że tylko nieskończona cierpliwość wytwarza natychmiastowe rezultaty.” Kurs Cudów
Cierpliwość to wiedzenie, cierpliwość to pewność.

Rozważając temat cierpliwości, zobaczyłam, że często stosujemy słowa, których znaczenia nie do końca rozumiemy. Często też, powszechna interpretacja danego słowa częściowo lub nawet całkowicie pozbawia go jego prawdziwego znaczenia. Słowa są nośnikiem energii, niosą ze sobą określoną wibrację.
Jak wiele jest takich „zaklętych” słów w naszym powszechnym języku?


Przyjrzyj się w jaki sposób konstruujesz w głowie swoje pragnienia, marzenia? Z jakim przekonaniem je wypowiadasz? Czy aby na pewno masz absolutna pewność że się spełnią? A zatem - czy jesteś cierpliwy?

wtorek, 11 czerwca 2013

Kolejną podróż czas zacząć :)

Okres zwany aklimatyzacją po podróży dobiega końca. Harmonijnie przeszłam z czterdziestostopniowych tropikalnych upałów do chłodniejszej nieco temperatury, z wilgoci powodującej niewiarygodną wręcz produkcję potu do suchego powietrza. Tak, ciało też musi się przyzwyczaić. Po dwutygodniowej awersji do potraw składających się z ryżu i warzyw, dziś za nimi zatęskniłam. Oznacza to nic innego jak to, że proces aklimatyzacji dobiega końca. W poście, który pisałam tuż przed wylotem z Tajlandii, użyłam stwierdzenia że gdy jedna podróż się kończy, inna się zaczyna. Tak też jest w rzeczy samej. Moment powrotu z azjatyckich wojaży był jednocześnie momentem, gdy rozpoczynało się coś nowego, gdy rozpoczęła się nowa podróż. Zawsze tak jest. Każdy kolejny krok, każde kolejne działanie prowadzi nas minimum jeden stopień wyżej. Minimum, bo może się okazać, że jednym aktem weszliśmy kilka schodów wyżej, lub też, że podesłano nam windę, którą wjechaliśmy na wyższe piętra. Z tej perspektywy możemy zobaczyć znacznie więcej. Pamiętam, jak zwiedzaliśmy jedną ze świątyń buddyjskich, która składała się z ośmiu pięter. Na każdym z nich mogliśmy zatrzymać się na tarasie widokowym i obserwować "ta samą" rzeczywistość. Za każdym razem widzieliśmy więcej, widzieliśmy więcej połączeń. Będąc na pierwszym piętrze widzieliśmy sąsiednie budynki a wchodząc wyżej mogliśmy zaobserwować co to są za budynki, jak się łączą z innymi i... co jest za nimi. Szersze pole widzenia. Przebywając na parterze całe życie nigdy się nie dowiemy co jest za sąsiednim blokiem. A co jeśli tam jest to o czym marzymy, jest tak dostępne, na wyciągnięcie ręki. Warto zatem wejść wyżej. Od kilku lat wchodzę wyżej i bardzo mnie ta wspinaczka fascynuje. Czytam książki, medytuję, kontempluję, uczestniczę w szkoleniach i warsztatach, uczę się od każdego. Podróż do Azji była między innymi potrzebą sprawdzenia jak potrafię zastosować w praktyce całą wiedzę, którą przyswoiłam przez ostatnie lata. Wieloma z moich odkryć i przeżyć dzieliłam się na blogu. Zawsze interesowało mnie praktyczne zastosowanie wiedzy, a to może się odbyć jedynie przez doświadczenie, fizyczne odczucie. Jak się ma na przykład stwierdzenie "strach to iluzja", które widziałam na ścianie Facebooka, do realnego nocnego przejścia przez tropikalna dżunglę, która... żyła. Weryfikowało się wtedy całe moje myślenie na ten temat, bo musiałam przyjąć odpowiednią postawę. No cóż, powiedzenie sobie wtedy, że strach to iluzja na niewiele się zdało. Moja podświadomość najzwyczajniej tego nie kupowała. Potrzebowałam zrobić coś innego - potrzebowałam znaleźć swój sposób na poradzeniem sobie z lękiem który wtedy się pojawił. Znalazłam. Moment znalezienia własnego rozwiązania jest cudownym momentem.  To jedynie jeden z przykładów z mojej podróży. Przeglądam swoje notatki z odkryć, jakie się pojawiły w trakcie wyjazdu, oglądam zdjęcia i wspominam przygody dzięki którym zdobyłam ogromne doświadczenie i zweryfikowałam swoją dotychczasową wiedzę. Nawet się nie spodziewałam że jest tego aż tyle :). To cieszy ogromnie.
Jest to bardzo pomocne w mojej codziennej pracy z ludźmi jako coach i trener rozwoju osobistego. Każdego dnia rodzi się nowy pomysł, nowe narzędzie służące ogólnie pojmowanemu wzrostowi, którym to z radością będę się dzielić z tymi, którzy będą zainteresowani podróżą do swojego wnętrza.

Dziś usłyszałam jedno zdanie, które do teraz bardzo bije mi w uszach: 

"Musisz być gotowy na zmianę, musisz być gotowy na pełne zaangażowanie w swój proces. Jeżeli nie jesteś, będzie to tylko strata czasu." 

To dość radykalne i moce stwierdzenie jednego z moich nauczycieli, ale jakże prawdziwe...

piątek, 7 czerwca 2013

Spełnianie oczekiwań czyli jaki mam projektor


Minęły niespełna dwa tygodnie od postawienia moich stóp na „ziemi ojców”, jak to ktoś fantazyjnie nazwał. Ciekawy czas. Czas, którego gdzieś z tyłu głowy się w pewien sposób obawiałam. Przypominałam bowiem sobie moje wcześniejsze powroty z dłuższych pobytów w USA czy w Portugalii. Wtedy na scenę wyskakiwały po kolei: przygnębienie, porównywanie, smutek by końcu depresja to wszystko przypieczętowała. Ale zaraz, pomyślałam, kto zaprasza na scenę emocje? Kto decyduje o tym, że akurat teraz wystąpi rozpacz a nie radość czy ciekawość. No ja o tym decyduje przecież. Co za „odkrycie” :). Czasami o tym zapominamy i wtedy to jest naszym odkryciem. Samodzielny wyjazd kobiety w tak odległy zakątek ziemi budził ogromne zainteresowanie moich przyjaciół, rodziny, znajomych i innych czytelników bloga, których nie poznałam jeszcze osobiście. Powrót też budzi. Pojawiają się pytania: co teraz, co dalej, jakiem mam plany, jaka będzie moja następna destylacja, co z moją miłością? To wspaniałe, że można usłyszeć te pytania. To też może być bardzo obciążające, jak się okazało. Tego rodzaju pytania stawiane w dobrej wierze budzą do życia energię presji i potrzeby udzielenia odpowiedzi satysfakcjonującej pytającego. Często dwoimy się i troimy, nie mając specjalnie pomysłu, jak tu odpowiedzieć naszemu kochanemu rozmówcy. Wpadamy w sidła zwane „muszę sprostać oczekiwaniom”. Co za trzy mocne słowa w jednym zdaniu: MUSZĘ, SPROSTAĆ, OCZEKIWANIOM.
Muszę, czy ja naprawdę muszę? Może nie muszę, może sama sobie to brzemię wrzuciłam na plecy i teraz wydaje mi się że jest to moją powinnością.
Sprostać, wyprostować, czyli doprowadzić w tym wypadku swoje myślenie i działanie do myślenia i działania naszego rozmówcy. Zrobić z tego jedną prostą. Tylko czy aby nasza prosta na pewno chce się pokrywać z prostą naszego rozmówcy? Może nasza prosta biegnie równolegle?
Oczekiwania. To mocne słowo, które niejednokrotnie powaliło wiele idei. Już od dziecka coś się od nas oczekuje. W domu, w szkole, wśród dzieciaków. Chcemy spełnić oczekiwania innych, głównie tych, którzy w naszym myśleniu są „nad nami”. Mogą to być nasi rodzice, nauczyciel, guru, przyjaciel, który w naszym mniemaniu wie więcej od nas. Może to być ktokolwiek, przy kim czujemy się „niżej”. Dwa słowa: nad i pod. Może przyszedł czas aby stanąć ze wszystkimi na tej samej płaszczyźnie. Co nam daje, gdy myślimy o sobie że jesteśmy niżej czy wyżej niż inni? Co tym samym pielęgnujemy, co karmimy? Czy tego chcemy?
To naprawdę niesamowite uczucie móc przebywać z cudownymi ludźmi, słuchać ich opowieści, pytań, spostrzeżeń. Niech one służą inspiracji, natchnieniu. 

Nasz umysł jest jak projektor, do którego wkładając przeźrocza w postaci naszych wyobrażeń, naszych myśli, otrzymujemy na ekranie naszego życia ich rezultat. To proste.
Potrzebujemy być uważni, abyśmy wkładali do projektora przeźrocza, które czujemy naszym sercem, nie zaś te, które chcą widzieć inni. 

Każdy z nas ma swój projektor i nieskończony zestaw przeźroczy z których nieustannie korzysta. Poświęćmy czas na wyczyszczenie, ewentualne zreperowanie naszego projektora. Dokonajmy projekcji własnych slajdów. Gdy tak naprawdę wejdziemy w ten proces, będziemy pochłonięcie niezwykłością tego co zacznie się dziać. Wtedy projektor naszego sąsiada posłuży jedynie inspiracji do naszych własnych działań.

Niech zaświeci Słońce dla Twojej projekcji!!!