sobota, 25 maja 2013

I gdy jedna podróż się kończy... inna się zaczyna

JoQUEST - w podróży do siebie. Tak jakiś czas temu, na kilka miesięcy przed wyjazdem do Azji, zatytułowałam swojego bloga. Dziś ostatni dzień na tym kontynencie podczas tej podróży. Różne emocje się przewijają: radość powrotu, tęsknota za krajem, rodziną, przyjaciółmi, jedzeniem wreszcie nostalgia i melancholia. Tak to zwykle bywa gdy opuszczamy miejsce, w którym... dużo się podziało. 
Na swojej drodze spotkałam mnóstwo cudownych ludzi z całego świata. Z jednymi łączyła mnie głęboka więź, inni byli moimi nauczycielami. Jeszcze inni wciąż są.
Podczas całego pobytu w Tajlandii miałam trzynaście różnych domów. Spałam na dmuchanej karimacie, macie bambusowej, na gołych kafelkach, w wygodnym łóżku królewskim, na glinianej podłodze. Miejsca te były klimatyzowane, wyposażone w wiatrak lub... bez jednego ani drugiego.
Przemieszczałam się tuk-tukami, samochodami, na pace samochodów, "naturalnie klimatyzowanym" autobusem, rowerem, skuterem, pociągiem bez klimatyzacji, łodzią i promem.
W Tajlandii na znak szacunku do miejsca ściąga się buty przed wejściem do domów, hoteli, sklepów, restauracji, salonów masażu czy biur. W nawyk weszło mi chodzenie wszędzie na boso i bardzo to lubię:).
Niemalże każdy sklep, biuro, stacja benzynowa, dworzec kolejowy, restauracja, biuro czy posterunek policji ma swój ołtarz, na którym codziennie rano pracownicy składają owoce, wodę i palą kadzidła. Wszystko po to, aby oddać szacunek sile wyższej. Widziałam niejednokrotnie jak się to odbywa i stwierdzam, że skupienia towarzyszącemu temu rytuałowi można pozazdrościć Tajom.
Kolorowe ulice Tajlandii przepełnione są skuterami. Jak się okazało nie trzeba mieć na niego prawa jazdy. Na skuterze można przewieźć całą czteroosobową rodzinę. Chłopcy w wieku mojego siostrzeńca (8 lat) prowadzą tuk-tukowe taksówki. Widok dość osobliwy, gdy mija mnie taki i mruga do mnie okiem zachęcając abym wsiadła.
Odwiedziłam buddyjską północ i  muzułmańskie południe. Nie wiem czy to wpływ religii czy inne uwarunkowania, ale ludzie różnią się diametralnie. Północ jest zdecydowanie bardziej radosna i otwarta.
Nauczyłam się siać ryż i karczować dżunglę. Można sobie wyobrazić jaka była moja wydajność robiąc to w 40 stopniowym upale z prawie 100% wilgotnością na otwartym słońcu. Dobrze że nie wymagano za wiele :). Mam na swoim koncie samotne przejście przez dżunglę i.. wciąż czuję pot cieknący mi po plecach - z gorąca i strachu.
W Tajlandii niemalże wszystkie kosmetyki mają charakter wybielający. Wszystkie zachodnie marki, jak Loreal czy Nivea mają oddzielną linię produkcyjną dla krajów Azjatyckich. Nie dziwi nic - w Polsce jest dokładnie odwrotnie, chcemy być bardziej opaleni.
Siedząc w plażowym barze usłyszałam: "Kawy?" Nie, dziękuję - odpowiedziałam. "Marihuany?". Szczególnie na południowych wyspach to normalne. Palą jak smoki.
Można się tu trochę pogubić, gdy na śniadanie, obiad i kolację jesz niemalże to samo. Ryż, curry, mięso, mnóstwo sosów, dipów i zieleniny. Wszystko jest bardzo aromatyczne z wyróżniającymi się smakami: ostry i słodki. Cukier jest tu obecny we wszystkich potrawach. Gdy pytasz o coś wegetariańskiego to patrzą się na Ciebie jak na chorą osobę. Tajlandia zdecydowanie nie jest krajem dla "nie jadających mięsa".
Nauczyłam się jak wybierać arbuza. Była to nie lada umiejętność, zwłaszcza, że przez tydzień byłam na detoksie i jadłam jedynie owoce, głównie arbuzy, czerwone papaje, ananasy i mango. Dozwolone były też musy owocowe. Pychotka :)
Ocean ukazał mi się w różnych odsłonach: kamieniste brzegi, skaliste zbocza, niebiańskie plaże. W każdym przypadku czuję respekt. Mogłam godzinami gapić się na fale. Sporo mnie nauczyły. Fakt, że są małe, nie oznacza, że zawsze takie będą. Wszystko się zmienia nieustannie.
Moje ciało wysmuklało. Nie wiem czy to przez pot, emocje, porzucanie starego czy przez coś innego...:).

Po co jedziemy w podróż? Każdy po co innego. Przynajmniej do takich wniosków doszłam po rozmowach z napotykanymi ludźmi. Nie padła ani jedna taka sama odpowiedź. Co lepsze, okazało się to, co zresztą ja też odkryłam, że jedziemy po coś a w trakcie podróży okazuje się że Wszechświat ma dla nas inny dar... Coś, czego się nawet nie spodziewaliśmy. Podróż, droga, czym ona jest? Czy każdy musi wyjechać w podróż? Przypominają mi się słowa mojego nauczyciela, mnicha z buddyjskiego klasztoru, który to podczas jednego z naszych spotkań powiedział mi, że jedyną podróżą, która muszę odbyć to podróż do siebie. To tak jak w filmie Matrix, napis nad kuchennymi drzwiami mieszkania wyroczni - Poznaj Siebie. Nasze wnętrze, tak rzadko tam zaglądamy. Szukamy na zewnątrz, szukamy w innych, do siebie nawet nie zaglądamy. 
Podróż do siebie realizowana poprzez podróż w inne miejsce. Czy potrzeba wyjeżdżać? Może tak może nie. Moje doświadczenie mówi mi, że czasem warto się wypuścić w nieznane. Mamy wtedy szanse zobaczyć się w innych, nietypowych okolicznościach. Mamy szansę zobaczyć nasze faktyczne myślenie i to jak sobie radzimy z emocjami. Nie oznacza to tylko podróży na drugi koniec świata. Nieznanym może być samodzielna podróż gdziekolwiek, nowa praca, nowe zajęcie, nowe hobby, nowa myśl itp.
U mnie był jeszcze jeden plus tego, że poszłam za usłyszanym głosem i zdecydowałam się wyjechać właśnie do Tajlandii. Dzięki temu mój anioł mnie znalazł...
Ostatnio żyję w różnych strefach czasowych. Dodaję i odejmuję godziny. Codziennie błogosławię Skypa, i fakt, że dzięki niemu mogę wymienić myśli i emocje z moimi bliskimi przebywającymi obecnie... na całym świecie.
Nikt mnie tu nie żegna, poza cudownym personelem mojego hostelu. Może to i lepiej, po co pielęgnować smutek. Z całym bagażem doświadczeń i odkryć dziś stawiam się na lotnisku w Bangkoku. Jedna podróż się kończy by inna mogła się zacząć. Czuję ciągłą obecność bliskich mi dusz i dziękuje Wam za to z całego serca!!!
  
Czy to koniec JoQUEST? Padały pytania czytelników bloga. Cóż, właściwie to dopiero początek :) 


Nie muszę czytać Twoich myśli. To, jak działasz, pokazuje jak myślisz.


Idę dalej...
Czerpiąc z nauki mojego przyjaciela Buddy...

Wykorzystując potęgę kreacji...


  
Gdzie?



Jest tyle miejsc, gdzie chcę postawić swoje stopy...
Za nowe podróże!!! :)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz to, czym chcesz się podzielić: