piątek, 7 czerwca 2013

Spełnianie oczekiwań czyli jaki mam projektor


Minęły niespełna dwa tygodnie od postawienia moich stóp na „ziemi ojców”, jak to ktoś fantazyjnie nazwał. Ciekawy czas. Czas, którego gdzieś z tyłu głowy się w pewien sposób obawiałam. Przypominałam bowiem sobie moje wcześniejsze powroty z dłuższych pobytów w USA czy w Portugalii. Wtedy na scenę wyskakiwały po kolei: przygnębienie, porównywanie, smutek by końcu depresja to wszystko przypieczętowała. Ale zaraz, pomyślałam, kto zaprasza na scenę emocje? Kto decyduje o tym, że akurat teraz wystąpi rozpacz a nie radość czy ciekawość. No ja o tym decyduje przecież. Co za „odkrycie” :). Czasami o tym zapominamy i wtedy to jest naszym odkryciem. Samodzielny wyjazd kobiety w tak odległy zakątek ziemi budził ogromne zainteresowanie moich przyjaciół, rodziny, znajomych i innych czytelników bloga, których nie poznałam jeszcze osobiście. Powrót też budzi. Pojawiają się pytania: co teraz, co dalej, jakiem mam plany, jaka będzie moja następna destylacja, co z moją miłością? To wspaniałe, że można usłyszeć te pytania. To też może być bardzo obciążające, jak się okazało. Tego rodzaju pytania stawiane w dobrej wierze budzą do życia energię presji i potrzeby udzielenia odpowiedzi satysfakcjonującej pytającego. Często dwoimy się i troimy, nie mając specjalnie pomysłu, jak tu odpowiedzieć naszemu kochanemu rozmówcy. Wpadamy w sidła zwane „muszę sprostać oczekiwaniom”. Co za trzy mocne słowa w jednym zdaniu: MUSZĘ, SPROSTAĆ, OCZEKIWANIOM.
Muszę, czy ja naprawdę muszę? Może nie muszę, może sama sobie to brzemię wrzuciłam na plecy i teraz wydaje mi się że jest to moją powinnością.
Sprostać, wyprostować, czyli doprowadzić w tym wypadku swoje myślenie i działanie do myślenia i działania naszego rozmówcy. Zrobić z tego jedną prostą. Tylko czy aby nasza prosta na pewno chce się pokrywać z prostą naszego rozmówcy? Może nasza prosta biegnie równolegle?
Oczekiwania. To mocne słowo, które niejednokrotnie powaliło wiele idei. Już od dziecka coś się od nas oczekuje. W domu, w szkole, wśród dzieciaków. Chcemy spełnić oczekiwania innych, głównie tych, którzy w naszym myśleniu są „nad nami”. Mogą to być nasi rodzice, nauczyciel, guru, przyjaciel, który w naszym mniemaniu wie więcej od nas. Może to być ktokolwiek, przy kim czujemy się „niżej”. Dwa słowa: nad i pod. Może przyszedł czas aby stanąć ze wszystkimi na tej samej płaszczyźnie. Co nam daje, gdy myślimy o sobie że jesteśmy niżej czy wyżej niż inni? Co tym samym pielęgnujemy, co karmimy? Czy tego chcemy?
To naprawdę niesamowite uczucie móc przebywać z cudownymi ludźmi, słuchać ich opowieści, pytań, spostrzeżeń. Niech one służą inspiracji, natchnieniu. 

Nasz umysł jest jak projektor, do którego wkładając przeźrocza w postaci naszych wyobrażeń, naszych myśli, otrzymujemy na ekranie naszego życia ich rezultat. To proste.
Potrzebujemy być uważni, abyśmy wkładali do projektora przeźrocza, które czujemy naszym sercem, nie zaś te, które chcą widzieć inni. 

Każdy z nas ma swój projektor i nieskończony zestaw przeźroczy z których nieustannie korzysta. Poświęćmy czas na wyczyszczenie, ewentualne zreperowanie naszego projektora. Dokonajmy projekcji własnych slajdów. Gdy tak naprawdę wejdziemy w ten proces, będziemy pochłonięcie niezwykłością tego co zacznie się dziać. Wtedy projektor naszego sąsiada posłuży jedynie inspiracji do naszych własnych działań.

Niech zaświeci Słońce dla Twojej projekcji!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz to, czym chcesz się podzielić: