wtorek, 11 czerwca 2013

Kolejną podróż czas zacząć :)

Okres zwany aklimatyzacją po podróży dobiega końca. Harmonijnie przeszłam z czterdziestostopniowych tropikalnych upałów do chłodniejszej nieco temperatury, z wilgoci powodującej niewiarygodną wręcz produkcję potu do suchego powietrza. Tak, ciało też musi się przyzwyczaić. Po dwutygodniowej awersji do potraw składających się z ryżu i warzyw, dziś za nimi zatęskniłam. Oznacza to nic innego jak to, że proces aklimatyzacji dobiega końca. W poście, który pisałam tuż przed wylotem z Tajlandii, użyłam stwierdzenia że gdy jedna podróż się kończy, inna się zaczyna. Tak też jest w rzeczy samej. Moment powrotu z azjatyckich wojaży był jednocześnie momentem, gdy rozpoczynało się coś nowego, gdy rozpoczęła się nowa podróż. Zawsze tak jest. Każdy kolejny krok, każde kolejne działanie prowadzi nas minimum jeden stopień wyżej. Minimum, bo może się okazać, że jednym aktem weszliśmy kilka schodów wyżej, lub też, że podesłano nam windę, którą wjechaliśmy na wyższe piętra. Z tej perspektywy możemy zobaczyć znacznie więcej. Pamiętam, jak zwiedzaliśmy jedną ze świątyń buddyjskich, która składała się z ośmiu pięter. Na każdym z nich mogliśmy zatrzymać się na tarasie widokowym i obserwować "ta samą" rzeczywistość. Za każdym razem widzieliśmy więcej, widzieliśmy więcej połączeń. Będąc na pierwszym piętrze widzieliśmy sąsiednie budynki a wchodząc wyżej mogliśmy zaobserwować co to są za budynki, jak się łączą z innymi i... co jest za nimi. Szersze pole widzenia. Przebywając na parterze całe życie nigdy się nie dowiemy co jest za sąsiednim blokiem. A co jeśli tam jest to o czym marzymy, jest tak dostępne, na wyciągnięcie ręki. Warto zatem wejść wyżej. Od kilku lat wchodzę wyżej i bardzo mnie ta wspinaczka fascynuje. Czytam książki, medytuję, kontempluję, uczestniczę w szkoleniach i warsztatach, uczę się od każdego. Podróż do Azji była między innymi potrzebą sprawdzenia jak potrafię zastosować w praktyce całą wiedzę, którą przyswoiłam przez ostatnie lata. Wieloma z moich odkryć i przeżyć dzieliłam się na blogu. Zawsze interesowało mnie praktyczne zastosowanie wiedzy, a to może się odbyć jedynie przez doświadczenie, fizyczne odczucie. Jak się ma na przykład stwierdzenie "strach to iluzja", które widziałam na ścianie Facebooka, do realnego nocnego przejścia przez tropikalna dżunglę, która... żyła. Weryfikowało się wtedy całe moje myślenie na ten temat, bo musiałam przyjąć odpowiednią postawę. No cóż, powiedzenie sobie wtedy, że strach to iluzja na niewiele się zdało. Moja podświadomość najzwyczajniej tego nie kupowała. Potrzebowałam zrobić coś innego - potrzebowałam znaleźć swój sposób na poradzeniem sobie z lękiem który wtedy się pojawił. Znalazłam. Moment znalezienia własnego rozwiązania jest cudownym momentem.  To jedynie jeden z przykładów z mojej podróży. Przeglądam swoje notatki z odkryć, jakie się pojawiły w trakcie wyjazdu, oglądam zdjęcia i wspominam przygody dzięki którym zdobyłam ogromne doświadczenie i zweryfikowałam swoją dotychczasową wiedzę. Nawet się nie spodziewałam że jest tego aż tyle :). To cieszy ogromnie.
Jest to bardzo pomocne w mojej codziennej pracy z ludźmi jako coach i trener rozwoju osobistego. Każdego dnia rodzi się nowy pomysł, nowe narzędzie służące ogólnie pojmowanemu wzrostowi, którym to z radością będę się dzielić z tymi, którzy będą zainteresowani podróżą do swojego wnętrza.

Dziś usłyszałam jedno zdanie, które do teraz bardzo bije mi w uszach: 

"Musisz być gotowy na zmianę, musisz być gotowy na pełne zaangażowanie w swój proces. Jeżeli nie jesteś, będzie to tylko strata czasu." 

To dość radykalne i moce stwierdzenie jednego z moich nauczycieli, ale jakże prawdziwe...

6 komentarzy:

  1. hej Asiu, piszesz z serca i z doswiadczenia. Ostatnie zdanie bijace w twoich uszach tez bije cos we mnie .... "musisz to, musisz tamto" brrrrr, ufff...... ech i ach! Czuje, ze "MUSISZ" nie jest kluczem... tak tylko chcialam sie podzielic moja brrr reakcja na slowa jednego z twoich nauczycieli. Caluje, twa Edyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Edytko, że podzieliłaś się swoimi odczuciami. Tak to już jest, że do wyrażenia siebie używamy różnych słów. Myślę, że naszym zadaniem jest być czujnym, tak jak to miało miejsce w Twoim przypadku, i "wychwytywać" słowa, koncepty, które "biją" w naszych uszach, w naszym sercu. Jeżeli nie pasują do nas - po prostu ich nie bierzmy. Tule do serca Edytko :).

      Usuń
  2. o tak.... radykalnie. a co to jest strata czasu?
    Sylwia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdanie trochę wyrwane z kontekstu, faktycznie może budzić sporo kontrowersji. Z mojego doświadczenia pracy ze sobą wiem, że jeżeli nie jestem gotowa na zmianę, nie mam zgromadzonej odpowiedniej "ilości" odwagi to tak naprawdę nie potrafię się zaangażować i jedynie co robię to... ślizgam się po powierzchni. Oczywiście stwierdzenie "strata czasu" można rozpatrywać w zupełnie innym metafizycznym kontekście. Czym jest czas, czy on istnieje a zatem czy jest możliwe aby go marnować. Z serca dziękuję za komentarz. Twoje pytanie zabrało mnie dalej. Dziękuję!!!

      Usuń
  3. to jest tak wspaniałe rzeczy. dziękuję Joanna
    R.

    OdpowiedzUsuń

Napisz to, czym chcesz się podzielić: