środa, 10 kwietnia 2013

Młodość w klasztorze - jak bardzo jesteś sobą

O młodych mnichach chciałam już dawno napisać. Dziś nadszedł ten dzień. Poniekąd zainspirowałam mnie do tego dzisiejsza poranna medytacja. Od jakiegoś czasu zaczynamy o 4:00. Od śpiewania przechodzimy do stania, chodzenia w końcu siedzenia. Trwa to około godziny. W świątyni siedzi się według określonego porządku: starsi mnisi na przedzie następnie młodzi mnisi oraz tak zwani cywile albo kandydaci na mnichów. Ja siedzę zazwyczaj w pierwszym rzędzie tuż za młodymi mnichami. Dziś siedziałam sobie i weszłam w dość głęboką medytację gdy po chwili usłyszałam coś w rodzaju kwilenia. Odgłos ten narastał więc otworzyłam oczy powoli wracając do odczuwania bycia w świątyni gdy nagle tuz przed moimi oczyma, w odległości może dwóch metrów dwóch młodych może dziesięcioletnich mnichów zaczęło się ze sobą bić. Wow. Na początku nie mogłam w to uwierzyć. Co tu się dzieje? Bójka i to całkiem poważna, pięści, kopniaki w głowę no normalnie tajski box. Wszystko byłoby zrozumiałe, to nie pierwsi walczący chłopcy ale żeby podczas medytacji? Zaskoczona byłam nieprzeciętnie. Ze spokojem patrzyłam co się dzieje. Po chwili do walczących mnichów podeszło dwóch starszych i stanowczo aczkolwiek ze spokojem, bez słów po prostu ich rozdzieliło pokazując im aby usiedli z powrotem na swoje miejsce. Musiałam mieć ciekawą mnie bo jeden ze starszych, rozdzielających mnichów szeroko się do mnie uśmiechnął. Zaskoczyła i zainspirowała mnie reakcja starszych mnichów, ich spokój, opanowanie, jakby chcieli powiedzieć wiem że wasz umysł czasami może zejść ze swojej drogi ale do was należy opanowanie wszystkich emocji i nie dopuszczenie aby one wami kierowały. To wyczytałam z ich zachowania, z ich twarzy. Może słusznie może nie.
Młodzi mnisi. Uwielbiam ich. Uwielbiam patrzeć na to jak radzą sobie w pogodzeniu natury dzieciaka z naturą mnicha. Są w tym tacy naturalni. Jakiś czas temu byliśmy z wizytą w lesie, gdzie znajduje się mały klasztor. Za jakiś miesiąc wszyscy wolontariusze mają się tam przenieść aby pomóc w budowaniu wioski. Oglądaliśmy ten rozległy teren gdy nagle zza drzew wyskoczyło dwóch młodych mnichów. Od razu ich zauważyłam. Byli tak bardzo nieśmiali że nawet na mnie nie patrzyli. Na szczęście miałam aparat. Boso biegali po lesie. Oddaliłam się od grupy i poszłam a właściwie pobiegłam za nimi. Na początku nieśmiali ale z każdą chwilą nabierali przekonania. Już za chwilę zaczęły się popisy. To było naprawdę rozkoszne. Po chwili nawet zaczęli pozować do zdjęć J.
Lubię ich. Lubię patrzeć jak śpią podczas medytacji bo codzienna pobudka o 3:30 to widocznie dla nich za dużo. Lubię patrzeć jak się bawią w wolnym czasie. Wygłupy jak u cywilach dzieciaków. Dokładnie ta sama natura.
Oczywiście mam kilku ulubieńców. Dlaczego są moimi ulubieńcami? Bo czuję że są sobą, że nikogo nie naśladują. Jak medytują to medytują, jak maja dość to zasypiają w siadzie skrzyżnym podczas medytacji kładąc głowę na podłodze. Są sobą. Czuję to.

Czy starasz się upodobnić do kogoś? Jeżeli tak, po co to robisz? 










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz to, czym chcesz się podzielić: