niedziela, 7 kwietnia 2013

Z życia klasztornego - mnichów przybywa



W społeczności klasztornej zostanę jeszcze tydzień. Dzieje się tak dużo, że nie nadążam zapisywać wszystkiego. Może nie muszę, może po prostu mam tego doświadczać. Praktykujemy tu mindfulness co oznacza bycie w tu i teraz nie wybieganie na przód, nie rozpamiętywanie dnia wczorajszego. Oj jakże trudno jest utrzymać umysł w takim stanie przez cały dzień. Ma on tendencję do eksplorowania przyszłości i zagrzebywaniu się w detalach przeszłości. Nasze zadanie polega na trzymaniu go w pionie, w tu i teraz. Wyzwanie nie lada. Moja mozaika postępuje choć nie jest jeszcze gotowa. Zostałam poproszona o namalowanie jeszcze jednego obrazu Buddy i o dziwo namalowałam go dość szybko. Tak sobie wczoraj pomyślałam, układając mozaikę z ciemnozielonych kawałków potłuczonego szkła. Każdy element jest inny, do Ciebie należy decyzja który wybierzesz, gdzie i w jakim położeniu go umieścisz, w pionie, poziomie, a może na skos. To twoja decyzja. Czasami myślałam że fajnie by było zmienić jakąś sytuację w moim życiu i na przykład wybrać inne zachowanie, inne rozwiązanie, inną drogę. Otóż mozaika mi mówi że nie do końca tak się da. Nie mogę zmienić położenia jednego kawałka i chcieć aby reszta wyglądała tak samo. Zmieniając jeden muszę zmienić i pozostałe. Tak sobie pomyślałam że mamy tendencję do rozpamiętywania i użalania się nad jakąś nasza decyzją. Gdyby nie ona nie byłoby nas tutaj. Nie byłoby nas w tym miejscu. Bylibyśmy gdzie indziej. Może w lepszych warunkach, może w gorszych, po prostu gdzie indziej.
Życie wolontariusza jest całkiem fajne. Poznaję mnóstwo pięknych istot z całego świata, z Kanady, USA, Anglii, Niemiec, Kolumbii, Holandii. Każdy inny, każdy ma inne spojrzenie na świat. To naprawdę jest fascynujące. Uczy tolerancji i akceptacji innych konceptów. Nie muszę ich brać ale tez nie mam nic przeciwko temu że inni myślą inaczej.
W klasztorze przybywa mnichów. Ostatnio prawie dwa razy w tygodniu odbywa się ordynacja, podczas której nowicjusze stają się mnichami. To piękna uroczystość. Uczestniczyłam w kilku. W przeddzień nowicjusze maja golone głowy. To trudne zwłaszcza dla młodziutkich chłopców, 6, 7 letnich. Czasami płaczą podczas tego rytuału. Ordynacji rozpoczyna się rankiem od procesji wokół świątyni. Podczas trzykrotnego okrążenia świątyni jedna starsza kobieta nawołuje po czym pozostałe zawodzą płaczliwie. Następnie nowicjusze rzucają w gości kwiatami i pieniędzmi. Małe dzieci uwielbiają to. Czasami nawet dochodzi do przepychanek J. Następnie wszyscy udają się do świątyni gdzie już czeka starszyzna. Rozpoczyna się rytuał wyświęcania mnicha oraz jego szat i specjalnego naczynia do którego codziennie zbiera jedzenie od mieszkańców. Częścią rytuału jest również podziękowanie rodzicom i przeproszenie ich za wszystkie przykrości, które musieli znosić. Następnie odbywa się szereg różnorakich modlitw i śpiewów. Mnich, który przewodzi całej ceremonii ma przed sobą specjalny wachlarz. Gdy mówi do nowicjusza lub do zgromadzonych gości stawia go przed sobą. Pokazuje w ten sposób, że to nie są jego słowa, tylko mądrość Buddy. Po zakończeniu ceremonii w świątyni wszyscy udają się na zewnątrz aby wspólnie świętować przy suto zastawionych stołach. Zapraszani są wszyscy.
Ostatnio usiedliśmy sobie rankiem z Patrickiem na ławeczce i obserwowaliśmy co się dzieje. Po krótkiej chwili w naszych dłoniach wylądowała porcja lodów. Takie oto mieliśmy śniadanie o 7:00 rano :). Wszyscy byli bardzo radzi. Tajowie uwielbiają się dzielić i częstować Cię wszystkim. Trudno im odmówić :).


Zdjęcia robione były jeszcze niestety starym aparatem..

Oddanie czci Buddzie


Błogosławieństwo


Rodzice ofiarują swoim synom szaty mnicha











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz to, czym chcesz się podzielić: